Kategoria: Uncategorized

Współpraca z firmą Favna

Polski Komitet Krajowy IUCN nawiązał niedawno współpracę z firmą Favna. 6% kwoty ze sprzedawanych przez nią ubrań będzie przeznaczana na finansowanie działań PKK IUCN związanych z ochroną zagrożonych gatunków. Dziękujemy! Wsparcie biznesu dla przyrody powoli zyskuje w Polsce na popularności.

Więcej informacji o firmie na stronie internetowej: https://favna.eu/ oraz na profilu na Facebooku: https://www.facebook.com/Favna.eu.

Dyskusja wokół „Czerwonej listy kręgowców Polski” z roku 2022

W numerze 2/2022 czasopisma Chrońmy Przyrodę Ojczystą ukazał się artykuł profesora Zbigniewa Głowacińskiego zatytułowany „Czerwona lista kręgowców Polski – wersja uaktualniona (okres 1 i 2 dekady XXI w.)”. Jest to ciekawy i ważny głos w dyskusji nad nową polską czerwoną listą. Wbrew tytułowi, nie może być on jednak traktowany jako nowa, oficjalna krajowa lista.

Niedopuszczalność uznawania wspomnianej publikacji jako oficjalnej „czerwonej listy” zgodnej z zasadami IUCN wynika nie tylko z faktu, że została wydany bez akceptacji jakiegokolwiek organu Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody, która jest właścicielem praw do programu czerwonych list. Przede wszystkim opracowanie to nie uwzględnia aktualnych (od ponad dekady) kategorii IUCN dla regionalnych (w tym krajowych) czerwonych list, ani kryteriów ich przyznawania. Dla zdecydowanej większości gatunków brak jakiejkolwiek informacji, na jakiej podstawie zaproponowano taką (starą), a nie inną kategorię zagrożenia (we współczesnych listach obowiązkowe jest podawanie i omawianie kryteriów, na podstawie których przyznano daną kategorię). Brak także informacji, by publikacja ta podlegała jakiejkolwiek recenzji. Artykuł ten stanowi więc jedynie autorską propozycję listy. Warto do niej podchodzić z uwagą przede wszystkim ze względu na autora, który jest niekwestionowanym ekspertem i był głównym redaktorem kilku poprzednich wydań polskich czerwonych ksiąg i list zwierząt. Wiele zaproponowanych przyporządkowań gatunków do kategorii wstępnie wydaje się słusznych, ale niektóre budzą wątpliwości. Nie można jednak podjąć z tymi propozycjami polemiki ze względu na wspomniany brak informacji o przesłankach, które uznano za decydujące przy ocenie.

Podobne stanowisko do powyższego, a także szereg konkretnych uwag i wątpliwości do owego nowego opracowania, znalazło się w artykule polemicznym zespołu autorów z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN, UAM, OTOP i PTOP „Salamandra”: „Komentarz do publikacji: Czerwona lista kręgowców Polski – wersja uaktualniona (okres 1 i 2 dekady XXI w.)”, który ukazał się w numerze 4/2022 tego samego czasopisma. W tym samym numerze znalazła się odpowiedź prof. Głowacińskiego zatytułowana „Uwagi do komentarza członków PKK IUCN w sprawie wydania nowej czerwonej listy kręgowców Polski”. Nie będziemy tu szczegółowo omawiać tej polemiki – zainteresowanych odsyłamy do lektury tych publikacji. Trzeba jednak zaznaczyć, że już tytuł tej odpowiedzi zawiera zaskakujący błąd. Komentarz ten w żadnym stopniu nie był sygnowany przez PKK IUCN ani jego członków (członkami Unii mogą być wyłącznie organizacje lub instytucje). Tylko jeden z jego sześciu współautorów jako afiliację miał podaną organizację członkowską IUCN, co nie oznacza, że jest to oficjalne stanowisko PKK IUCN czy tej organizacji. W pierwszym zdaniu polemiki prof. Głowaciński pisze o „przedstawicielach Polskiego Komitetu Krajowego IUCN i zarazem autorach nowej Czerwonej listy ptaków Polski”, a dalej o „zarzutach ze strony PKK IUCN”, „polemistach z PKK IUCN” czy „gwałtownej reakcji Krajowego Komitetu na ukazanie się skromnej publikacji ochroniarskiej”– znów należy podkreślić, że żaden z autorów Czerwonej listy ptaków Polski nie jest przedstawicielem PKK IUCN i nic nam nie wiadomo, by choćby był członkiem jakiejś organizacji członkowskiej IUCN. PKK IUCN nie miał nic wspólnego z tym komentarzem (co nie oznacza, że nie podzielamy co najmniej części zawartych w nim uwag).

W swojej polemice autor nowej listy przyznaje, że „faktycznie” nie zastosował aktualnych kategorii i kryteriów IUCN, tłumacząc, że są nowe i uznał je za „niezbyt jeszcze okrzepłe, wymagające obszerniejszych analiz i wyjaśnień”. Tymczasem owe „nowe” zasady obowiązują już od 11 lat i doczekały się szczegółowych wytycznych. Jednolite i możliwie ścisłe stosowanie aktualnych metod oceny zagrożeń jest warunkiem ich wiarygodności i porównywalność. Dlatego właśnie IUCN, firmująca program czerwonych list, wymaga ich bezwzględnego stosowania (dla wszystkich „czerwonych list” powołujących się na zasady i kryteria IUCN) oraz akceptacji przed publikacją – np. przez komitety krajowe Unii. Autor uznaje to oczekiwanie za „kuriozalne” i pisze, że „dotychczas takiego zwyczaju w Polsce nie praktykowano i nieznane są uprawnienia Polskiego KK IUCN”. Warto więc wyjaśnić, że redagowane przez prof. Głowacińskiego wcześniejsze czerwone księgi i listy były wydawane przez IOP PAN, który był wówczas członkiem IUCN i prowadził jej Polski Komitet Krajowy – przyjmowano więc, że dokumenty te mają akceptację Komitetu. Kilka lat temu IOP PAN (który jest także wydawcą pisma, w którym opublikowano propozycję nowej listy), zrezygnował z członkostwa w IUCN. Obowiązek konsultowania list krajowych z odpowiednim regional Red List Authority wyznaczonym przez IUCN jest zawarty w kilku dokumentach Unii, w tym wytycznych zacytowanych w polemice prof. Głowacińskiego. W różnych krajach mogą to być różne organy. W Polsce funkcję tę pełni PKK IUCN, gdyż nie wyznaczył do tego celu innego ciała.

Myślimy, że dyskusję wokół autorskiej propozycji nowej polskiej czerwonej listy kręgowców prof. Głowacińskiego można podsumować w dwóch punktach:

1.  Publikację tę należy traktować jako ważny, ale nieformalny, prywatny, ekspercki głos dotyczący potrzeby i kształtu nowej listy. Niestosowanie aktualnych kategorii i brak odniesień do kryteriów uniemożliwia inne traktowanie, a jednocześnie takie podejście pozwala na niewszczynanie przez IUCN żadnych kroków w sprawie naruszenia jej praw.

2.  Wszyscy, którzy chcieliby w przyszłości podjąć się oceny stanu zagrożenia różnych grup taksonomicznych w skali kraju czy regionu i jednocześnie zamierzają zrobić to z powołaniem na kategorie i kryteria IUCN, powinni w pierwszej kolejności dokładnie zapoznać się z aktualnymi zasadami oraz nawiązać kontakt z odpowiednim „regionalnym organem ds. czerwonych list”. Polski Komitet Krajowy IUCN serdecznie zaprasza wszystkich specjalistów do współpracy w aktualizacji list polskich. Podobnie jak prof. Głowaciński, którego dorobek bardzo szanujemy, uważamy, że jest to zadanie ważne i pilne.

Tutaj można przeczytać o przygotowaniach do wydania nowej polskiej czerwonej listy.

Powstaje nowa polska czerwona lista

Polski Komitet Krajowy IUCN przystąpił do tworzenia nowej Polskiej czerwonej listy gatunków zagrożonych. Będzie ona – na wzór globalnej Czerwonej listy (www.iucnredlist.org) – prowadzona w formie serwisu internetowego.

Ostatnia polska czerwona lista gatunków zagrożonych w odniesieniu do kręgowców ukazała się ponad 20 lat temu (w roku 2002) i w znacznym stopniu nie odpowiada już ani stanowi rzeczywistego zagrożenia poszczególnych gatunków, ani aktualnym kategoriom i kryteriom ich przyznawania, ustanawianym przez IUCN. Nieco nowsze są listy dla bezkręgowców, roślin czy grzybów, ale i one wymagają aktualizacji.

Morświn jeden z 22 gatunków uznanych polskiej czerwonej liście z roki 2002 za krytycznie zagrożony (CR) - fot. A. Kepel
Morświn – jeden z 22 gatunków uznanych w polskiej czerwonej liście z roku 2002 za krytycznie zagrożony (CR). Fot. Andrzej Kepel

W pierwszej kolejności Lista obejmie rodzime dla Polski płazy, gady, ptaki i ssaki. W wypadku ptaków sytuacja jest dobra – nowa lista została opracowana przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków w porozumieniu z PKK IUCN w roku 2020 zgodnie z aktualnymi zasadami. Ma ona formę książkową (https://otop.org.pl/naszeprojekty/chronimy/czerwona-lista-ptakow-polski) i obecnie wymaga jedynie adaptacji do formy internetowej – z ewentualnymi drobnymi uzupełnieniami wynikającymi m.in. z postępu wiedzy. W odniesieniu do pozostałych trzech gromad kręgowców konieczne było zebranie zespołu ponad 50 autorów – specjalistów od poszczególnych taksonów, którzy w roku 2023 będą prowadzili analizę stanu ich krajowych populacji i przyczyn zagrożenia. W grudniu 2022 roku odbyły się pierwsze warsztaty dla autorów i recenzentów tej listy, mające zapewnić możliwie jednolitą i zgodną z zasadami IUCN realizację tych ocen. Jest to bardzo ważne, gdyż podstawową zaletą systemu czerwonych list IUCN jest globalna porównywalność przyznanych kategorii.

Wybrano internetową formę nowej czerwonej listy, gdyż ma ona kilka bardzo istotnych zalet. Nie tylko jest łatwo i nieodpłatnie dostępna dla wszystkich zainteresowanych, ale umożliwia także stosunkowo łatwe, bieżące aktualizowanie ocen w miarę pojawiających się potrzeb. Można to robić nawet dla pojedynczych gatunków. Po zakończeniu prac nad oceną wymienionych na wstępie czterech gromad kręgowców PKK IUCN zamierza stopniowo rozszerzać tę listę o kolejne grupy taksonomiczne.

Koordynacji i finansowania tworzenia nowej Polskiej czerwonej listy gatunków zagrożonych podjęło się Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” – jeden z członków PKK IUCN. Większość środków na to zadanie pochodzi ze wsparcia uzyskanego w roku 2022 od sieci sklepów Biedronka oraz z Funduszu Żubra. Partnerem merytorycznym projektu jest Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk. Lista partnerów będzie się zapewne wydłużać.

Jesiotry wracają do Wisły!

W ramach współpracy WWF Polska (organizacji członkowskiej IUCN), Instytutu Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza oraz Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi 20 maja wypuszczono do Wisły w województwie kujawsko-pomorskim 600 osobników 10-miesięcznych jesiotrów ostronosych. Partnerzy projektu i współpracujący naukowcy mają nadzieję, że dzięki tym działaniom uda się odrodzić w polskich rzekach ten gatunek, który uznano za wymarły w 1970 roku.

Fot. Tomasz Pezold-Knežević

Pierwsze działania restytucyjne zostały podjęte przez Polaków i Niemców 20 lat temu, a jesiotry były wypuszczane do Wisły i Odry – mówi dr Alicja Pawelec, specjalistka ds. ochrony ekosystemów wodnych WWF Polska. – Dziś również reszta państw bałtyckich odtwarza populacje jesiotra, dzięki czemu jest szansa na powrót tych niesamowitych ryb do całej Europy. I dziś jesteśmy coraz bliżej tego celu. Mam nadzieję, że wypuszczone w zeszłym tygodniu do Wisły małe jesiotry powrócą tu jako dorosłe za 18 lat.

Arne Ludwig, współprzewodniczący Grupy Specjalistów ds. Jesiotrów w ramach Komisji ds. Przetrwania Gatunków IUCN dodaje – Wiele gatunków jesiotrów jest dziś zagrożonych wyginięciem na całym świecie. Programy reintrodukcji i uwalniania są często jedyną szansą na ich przetrwanie. Dlatego eksperci Grupy Specjalistów ds. Jesiotrów IUCN doceniają wysiłki polskich kolegów i koleżanek na rzecz budowania populacji Acipenser oxyrinchus w Wiśle. Ta populacja byłaby ważnym krokiem naprzód w przywracaniu tych żywych skamieniałości do wód Bałtyku. Zalecana jest ścisła współpraca z niemieckimi kolegami zarządzającymi programem restytucji na Odrze.

Fot. Andrzej Kapusta

*****

Sturgeons are returning to the Vistula River!

As part of a cooperation between WWF Poland (an IUCN member organisation), the Stanisław Sakowicz Inland Fisheries Institute and the Ministry of Agriculture and Rural Development, 600 10-month-old sturgeons (Acipenser oxyrinchus) were released into the Vistula River in the Kuyavian-Pomeranian Voivodeship. The project partners and collaborating scientists hope that thanks to these activities, it will be possible to revive this species, which was considered extinct in 1970, in Polish rivers.

The first restitution efforts were undertaken by Poles and Germans 20 years ago, and sturgeons were released into the Vistula and Oder rivers – says Dr. Alicja Pawelec, Freshwater Conservation Specialist at WWF Poland. – Today, the rest of the Baltic countries are also restoring sturgeon populations, so there is a chance for these amazing fish to return to all of Europe. And today we are getting closer to this goal. I hope that the small sturgeons released into the Vistula last week will return here as adults in 18 years.

Arne Ludwig, Co-Chair of the Sturgeon Specialist Group within the IUCN Species Survival Commission adds – Many sturgeon species face the risk of extinction worldwide today. Restoration and release programs are often the only chance for their survival. Therefore, IUCN Sturgeon Specialist Group experts strongly acknowledge the efforts of Polish colleagues to build up an Acipenser oxyrinchus population in the Vistula River. This population would be an important step forward in bringing back these living fossils to Baltic waters. Close cooperation with German colleagues managing the restoration program in the Oder River is recommended.

Pieniądze wpuszczone w kanał

Opublikowana w Światowym Dniu Mokradeł analiza ekonomiczna autorstwa holenderskiej firmy konsultingowej Langhout Ecologisch Advies ujawnia poważne konsekwencje budowy drogi wodnej E40, która w dłuższej perspektywie przyniesie poważne straty ekonomiczne. Planowany megaprojekt miałby połączyć Morze Bałtyckie i Morze Czarne poprzez kanał żeglugowy o długości 2 000 km, Wisłą od ujścia po Dęblin i sztucznym kanałem do Brześcia, dalej przecinając serce Polesia, największego obszaru mokradeł w Europie.

Inwestycja wbrew interesowi społecznemu

Analiza ukazuje długoterminowe straty liczone w miliardach euro, które miałyby wynikać z budowy kluczowej części proponowanej drogi wodnej, biegnącej z Gdańska (Wisłą po Dęblin) do Brześcia w Białorusi. Raport podsumowuje, że budowa około 700-kilometrowego polskiego odcinka drogi wodnej jest zbyt kosztowna, aby była ekonomicznie uzasadniona. Stwierdzono również, że żegluga będzie konkurować z ekologicznym transportem kolejowym, powodując duże szkody w środowisku.

Dokument przeszedł audyt w brytyjskiej firmie konsultingowej Eftec, gdzie wszystkie jego wnioski zostały pozytywnie zweryfikowane. Raport potwierdza również wyniki analizy ekonomicznej wykonanej w 2018 roku, zleconej przez ówczesne Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. 

W analizie przygotowanej dla ministerstwa wykazano, iż wariant wstępnie rekomendowany do realizacji jest „niekorzystny z punktu widzenia społeczeństwa”. Wskazano także, że „przeniesienie transportu ładunków towarowych z dróg i kolei do transportu wodnego śródlądowego doprowadzi do uzyskania wzrostu kosztów ekonomicznych dla społeczeństwa.” – komentuje Justyna Choroś z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. – Pomimo braku solidnych argumentów za budową drogi wodnej E40, autorzy polskiej analizy, wbrew interesowi społecznemu, zalecają kontynuowanie tego nieopłacalnego projektu.

Przemilczane koszty budowy drogi wodnej E40

Z nowego raportu Langhout Ecologisch Advies wynika, że inwestycja nigdy się nie zwróci. Podatnik zapłaci za polski odcinek drogi wodnej E40 więcej, niż inwestycja jest w stanie wygenerować przychodu w całym okresie swej użyteczności. Analiza uwzględnia wiele czynników, w tym czas budowy i wielkość transportu oraz pokazuje, że nawet przy optymistycznych scenariuszach długoterminowe straty na samym polskim odcinku wyniosłyby miliardy euro, a ich koszt ponieśliby podatnicy. Trasa w najbardziej prawdopodobnym wariancie kosztowałaby ponad 6,5 miliarda euro. Najczęściej rzeczywiste nakłady finansowe na budowę znacznie przekraczają szacunki, zatem można przypuszczać, że straty byłyby proporcjonalnie wyższe.

Opracowanie wskazuje również na znaczne koszty, których wcześniej nie uwzględniono. Obejmują one poważne szkody w siedliskach przyrodniczych, wpływ na hydrologię, mogący podnieść ceny zaopatrzenia w wodę, oraz wydatki na działania odtworzeniowe i kompensacyjne, które należy wprowadzić do projektu z uwagi na zmiany klimatyczne.

Ostrzeżenia pojawiły się również w niedawnej (2019) analizie, przeprowadzonej przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców z Białorusi, w której stwierdzono, że droga wodna E40 przyniosłaby duże straty, byłaby zbyt skomplikowana w budowie i nie spełniałaby europejskich zobowiązań w zakresie ochrony środowiska i zmian klimatycznych. Wnioski te są zbieżne z wynikami analizy Langhout Ecologisch Advies.

Przestroga dla potencjalnych inwestorów

Przewidując poważne straty – liczone w miliardach euro – analizowano proponowane przez władze warianty drogi wodnej E40 na odcinku między Gdańskiem a Brześciem. Autorzy raportu stwierdzają, że we wszystkich przebiegach cała droga wodna E40 jest nieopłacalna. Potencjalni inwestorzy muszą mieć zatem świadomość, że projekt nie przyniesie korzyści, a zwrot z inwestycji nie nastąpi.

Władze powinny zamiast tego skupić się na alternatywnych połączeniach transportowych, takich jak dalszy rozwój infrastruktury kolejowo–drogowej, piszą autorzy. Stwierdzają, że w szczególności należy traktować priorytetowo inwestycje w jakość i prędkość sieci kolejowej, ponieważ byłaby to inwestycja o wiele bardziej zrównoważona.

Inwestycje w duże projekty infrastrukturalne wymagają znacznych kwot z pieniędzy podatników i dlatego powinny być bardzo mocno uzasadniane – mówi Wouter Langhout, autor nowego raportu. – Ta analiza kosztów i korzyści pokazuje, że odcinek drogi wodnej E40 między Gdańskiem a Brześciem nie ma ekonomicznego uzasadnienia, nawet jeśli zignorujemy nieuniknione trudności pierwszych lat jego eksploatacji. Skupiając się natomiast na modernizacji istniejącej infrastruktury kolejowej i drogowej, możliwe będzie zapewnienie realnych korzyści dla większej liczby osób.

Nowy raport pokazuje, że droga wodna E40 jest skazana na niepowodzenie, ponieważ nie można uzyskać zwrotu z inwestycji podatników – zaznacza dr Helen Byron, koordynatorka międzynarodowej kampanii „Ratujmy Polesie”. – Rezygnując z planów budowy drogi wodnej E40 unikniemy sytuacji kryzysowej w finansach publicznych, a także katastrofy ekologicznej, która zniszczyłaby unikalne siedliska i ekosystemy Polesia, największego w Europie dzikiego obszaru podmokłego.

Źródło: Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków

Materiały i linki

Marsylia chwilową stolicą ochrony przyrody

Z rocznym opóźnieniem spowodowanym pandemią COVID-19, we wrześniu 2021 roku odbył się Światowy Kongres Ochrony Przyrody IUCN – Marsylia 2020.

Harrison Ford podczas Kongresu w Marsylii

Prowadzony w systemie hybrydowym – na żywo i on-line – 10-dniowy Kongres zgromadził około 9000 uczestników z całego świata – od przedstawicieli władz państwowych (w tym najwyższego szczebla – jak prezydent Francji czy premier Grecji oraz liczni ministrowie środowiska), przez delegacje pozarządowych organizacji przyrodniczych, po reprezentantów rdzennej ludności, społeczności lokalnych i biznesu.

Podczas tego wydarzenia oficjalni przedstawiciele poszczególnych krajów czy ich sojuszy, jak Unii Europejskiej, prześcigali się w deklaracjach dotyczących przyjmowanych strategicznych celów w dziedzinie ochrony różnorodności biologicznej. Wszyscy podkreślali, że potęgujący się kryzys klimatyczny i wielkie wymieranie gatunków nie pozostawiają już czasu na zwłokę w zdecydowanych działaniach. Szczególnie liczne były głosy dotyczące ochrony przyrody europejskiej (w tym na terenach leśnych) oraz na obszarach morskich. Kongres przyjął w tych sprawach kilka mocnych rezolucji. Jako że większość państw lub ich organów ochrony przyrody jest członkami Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), rezolucje te i składane zobowiązania mają szanse na przynajmniej częściową realizację.

Na kongres do Marsylii przyjechały dwie osoby z Polskiego Komitetu Krajowego IUCN – przedstawiciele: Fundacji WWF Polska i Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”. Nasze Towarzystwo było między innymi współautorem jednej z przyjętych rezolucji – dotyczącej ograniczania internetowego handlu zagrożonymi gatunkami.

dr Andrzej Kepel

Krótkie konsultacje zbyt krótkiego skrócenia polowań

15 sierpnia rozpoczął się sezon polowań m.in. na 4 gatunki kaczek i łyski. 19 sierpnia Minister Środowiska ogłosił projekt rozporządzenia, które miałoby przesunąć początek sezonu na 1 września. Dał 3 dni na przesyłanie uwag. W uzasadnieniu podano, że zmiana ma dostosować terminy do prawa Unii Europejskiej. Nie podano, w jaki sposób zamierza się anulować skutki trwających polowań.

Samiec cyraneczki. Fot. Miłosz Kowalewski

Obecnie w Polsce wiele gatunków ptaków wodnych wychowuje młode do około połowy września. Dotyczy to zarówno gatunków łownych, jak objętych ścisłą ochroną. Tymczasem tradycyjnie polscy myśliwi rozpoczynają sezon polowań „na pióro” już w połowie sierpnia, czyli podczas okresu rozrodczego. Jest to szkodliwe przyrodniczo i jednoznacznie sprzeczne z prawem Unii Europejskiej. Od lat Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”, organizacja członkowska Polskiego Komitetu Krajowego IUCN, zwracało na to uwagę i wnioskowało o zmiany (więcej na ten temat w artykułach z 2009, 2012 i 2018 r.). Udostępniony do konsultacji projekt idzie w dobrym kierunku, tyle że… jest to pół kroku, podczas gdy konieczny jest cały. Czyżby Minister Środowiska zamierzał wynegocjować z kaczkami rozwiązanie kompromisowe: „My zaczniemy polować na was o dwa i pół tygodnia później, ale w zamian wy kończcie wasze lęgi o dwa i pół tygodnia wcześniej”? Biorąc pod uwagę zachodzące zmiany klimatyczne, należy się spodziewać raczej dalszego wydłużania, a nie skracania okresu rozrodczego ptaków wodnych.

Artykuł 44 ustawy Prawo łowieckie, dając Ministrowi Środowiska delegację do ustanawiania w drodze rozporządzeń okresów polowań na gatunki łowne, nie podaje, jakimi przesłankami powinien się przy tych decyzjach kierować. Jest to sprzeczne z zasadami techniki prawodawczej. W uzasadnieniu projektu nowelizacji nie wspomniano, by przeprowadzono jakąkolwiek analizę szkodliwego wpływu polowań na ptaki wodne w okresie, gdy wiele z nich wodzi jeszcze młode. W „Ocenie skutków regulacji” nie zaprzątano też sobie głowy jej skutkami przyrodniczymi. Jako jedyną przesłankę, którą się kierowano, podano potrzebę dostosowania polskich przepisów do dyrektywy ptasiej UE. Napisano ogólnikowo o wynikającym z tej dyrektywy obowiązku dostosowania okresów polowań „do zdefiniowanych na podstawie badań naukowych terminów rozpoczęcia i zakończenia sezonu lęgowego ww. gatunków dzikiego ptactwa”. Nie powołano się jednak na żadne źródło naukowe wskazujące, że sezon lęgowy ptaków wodnych w Polsce kończy się obecnie w sierpniu. Nic dziwnego – współczesne badania wskazują, że dzieje się to raczej w pierwszej lub drugiej dekadzie września.

Zapewne brak owej przyrodniczej analizy merytorycznej spowodował, że nie dostrzeżono, iż obecnie znajdujemy się już w innej sytuacji niż kilkanaście lat temu, gdy ornitolodzy z PTOP „Salamandra” i innych organizacji czy uczelni zaczęli wskazywać na konieczność przesunięcia inauguracji polowań na kaczki i łyski z połowy sierpnia na połowę września (czy nawet 20 września – wg opinii Państwowej Rady Ochrony Przyrody z 2014 r.).

Obecnie, między innymi w wyniku niewłaściwej „gospodarki łowieckiej”, krajowe populacje trzech spośród czterech łownych gatunków kaczek (czernicy, głowienki i cyraneczki) oraz łyski zostały doprowadzone do takiego stanu, że należy niezwłocznie zaprzestać jakichkolwiek polowań na nie (więcej informacji pod tym linkiem). Nie redukuje się populacji zagrożonych gatunków! Do czasu, aż ptaki te zostaną objęte ścisła ochroną gatunkową (lub odbudują swoje populacje) należy więc wprowadzić całoroczny okres ochronny, a nie skracać polowania o dwa tygodnie.

Mimo że czas trwania konsultacji jest bez racjonalnego powodu kuriozalnie krótki (wszak i tak nie zdąży się wprowadzić tej nowelizacji przed tegorocznym początkiem sezonu polowań), Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” wysłało swoje uwagi do projektu. Zrobił to też Polski Komitet Krajowy IUCN, a zapewne i kilka innych organizacji przyrodniczych. Zobaczymy, czy uwagi zostaną merytorycznie przeanalizowane i uwzględnione.

dr Andrzej Kepel

Załączniki

Polowania na zagrożone gatunki trwają

15 sierpnia 2020 r. znów rozpoczął się sezon polowań na niektóre gatunki ptaków, w tym głowienki, czernice, cyraneczki i łyski. Zeszłoroczna ekspertyza i apel Polskiego Komitetu Krajowego IUCN, by te gatunki wyłączyć z listy łownych lub wprowadzić czasowe moratorium na polowania na nie, zostały zignorowane.

Sezon polowań na kaczki i łyski zaczyna się 15 sierpnia – czas na decyzje! Samica głowienki. Fot. Michał Zieliński

W odpowiedzi na naszą ekspertyzę i pisma kierowane do wszystkich zainteresowanych stron dostaliśmy jedną oficjalną odpowiedź – od Polskiego Związki Łowieckiego. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Minister Środowiska (ani ówczesny, ani pełniący później jego funkcje Minister Klimatu, ani obecny) nigdy nie uznał za potrzebne, by w jakikolwiek sposób odpowiedzieć PKK IUCN. Jak jednak dowiedzieliśmy się w maju tego roku, Departament Ochrony Przyrody w Ministerstwie zwrócił się do Państwowej Rady Ochrony Przyrody o opinię w tej sprawie. Wypowiedziała się Komisja PROP ds. Zwierząt. W jej opinii nie napisano jednoznacznie, czy PROP popiera, czy jest przeciwny postulatom PKK IUCN (którego Rada jest członkiem). W podpisanym przez przewodniczącą Rady prof. dr hab. Wandę Olech-Piasecką dokumencie czytamy: „Apel Polskiego Krajowego Komitetu IUCN Polska jest merytorycznie istotnym dokumentem wskazującym na problem użytkowania łowieckiego kilku gatunków kaczek i łyski. Gatunków należących do grupy fauny wodno-błotnej, której populacje zmniejszają się nie tylko w Polsce ale także w całej Europie”. Jednak w konkluzjach wskazano, że zdaniem Rady aktualna wiedza jest niewystarczająca: „Mając na względzie złożoność problemu oraz brak kompleksowych danych z terenu Polski zasadnym wydaje się przeprowadzenie kompleksowych badań naukowych w przedmiotowym zakresie oraz na ich podstawie podejmowanie działań mających na celu zmiany legislacyjne”. Nie wspomniano o obowiązującej w Polsce i EU zasadzie przezorności, wg której, w przypadku wątpliwości dotyczących zagrożeń dla przyrody, do czasu ich rozwiania należy z ostrożności działać w oparciu o gorszy scenariusz. Nie wyjaśniono też nawet jednym zdaniem, dlaczego uznano za niewystarczające m.in. dane Państwowego Monitoringu Środowiska i wszelkie inne dane wskazujące na spadek populacji tych czterech gatunków (przy jednoczesnym braku przeciwnych wyników jakichkolwiek badań). Po co w takim razie prowadzi się Państwowy Monitoring Środowiska, skoro PROP i Ministerstwo Środowiska nie uważają jego wyników za miarodajne?

komunikacie przesłanym jakiś czas później do niektórych mediów (o którym także dowiedzieliśmy się przypadkowo niedawno) Ministerstwo powołało się na tę opinię PROP i przedstawione w niej argumenty jako podstawowy powód nieuwzględnienia apelu PKK IUCN i pozostawienia listy gatunków ptaków łownych bez zmian. Nic nam nie wiadomo, by jednocześnie podjęto jakiekolwiek prace czy programy badawcze, które miałyby uzupełnić rzekome luki w wiedzy, stojące ponoć na przeszkodzie podjęciu decyzji.

W związku z tym, a także biorąc pod uwagę, że nowy Minister Środowiska mógł nie mieć jeszcze okazji zapoznać się z tym problemem, Przewodniczący PKK IUCN skierował do niego pismo, w którym zwrócił uwagę na ekspertyzę, odniósł się do argumentów KZ PROP i ponownie zaapelował o zaprzestanie polowań na wspomniane cztery gatunki ptaków.

Na razie odpowiedzi brak, a polowania się zaczęły…

PZŁ przeciw, a właściwie za ochroną 4 gatunków ptaków łownych

Polski Komitet Krajowy IUCN otrzymał odpowiedź Polskiego Związku Łowieckiego na uchwałę w sprawie ochrony czterech gatunków łownych ptaków wodnych. Zarząd Główny PZŁ zawarł w nim konkluzję, że jest przeciwny jednemu z siedmiu postulatów zawartych w uchwale Komitetu – wykreśleniu tych czterech gatunków z listy łownych i objęciu ich ochroną. Jednocześnie w załączonych do pisma uwagach szczegółowych zaznaczono, że PZŁ już od jakiegoś czasu proponuje wstrzymanie polowań na dwa z tych gatunków, a także już wcześniej wysuwał część z pozostałych postulatów…

Sezon polowań na kaczki i łyski zaczyna się 15 sierpnia – czas na decyzje! Samica głowienki. Fot. Michał Zieliński

Przypomnijmy – Polski Komitet Krajowy IUCN przyjął uchwałę wskazującą, że populacje 4 spośród łownych gatunków ptaków wodnych – głowienki, czernicy, cyraneczki i łyski – stają się w Polsce zagrożone, a wśród powodów, które się do tego przyczyniają, są obecne praktyki łowieckie. Wysunął więc propozycje 7 zmian w tych praktykach, w tym objęcie tych gatunków ochroną. Do uchwały załączono ekspertyzę, na której oparto to stanowisko.

W przesłanych uwagach do tej ekspertyzy, opracowanych przez Komisję Naczelną Rady Łowieckiej ds. Zwierzyny Drobnej PZŁ, napisano:

„Myśliwi mają świadomość, że te 4 gatunki ptaków w Polsce wykazują spadek liczebności. Jednocześnie chcąc użytkować łowiecko populacje ptaków łownych podejmują zdecydowane kroki w celu zahamowania tego niekorzystnego trendu.”

Jakie to są „zdecydowane kroki”? W piśmie PZŁ wymieniono następujące:

  • redukowanie liczebności drapieżników (samo PZŁ uważa, że nie dość skuteczne i proponuje ułatwienia prawne, mające tę skuteczność zwiększyć);
  • wysunięcie postulatu wprowadzania moratorium na polowania na głowienkę i czernicę (czy postulat zatrzymania polowań ma zastąpić samo zaprzestanie?);
  • wysunięcie postulatu „wprowadzania planów reintrodukcji rzadkich i zanikających gatunków kaczek chronionych” (reintrodukcja to przywracanie gatunków wytępionych – czy PZŁ przewiduje, że wkrótce będzie ona potrzebna w stosunku do gatunków, które obecnie są tylko rzadkie?);
  • „zaproponowanie zainicjowania projektów badawczych mających na celu zbadanie wybranych aspektów…” (podano kilka przykładów proponowanych programów badawczych – niektóre potencjalnie cenne).

Z pisma PZŁ wynika więc, że nieskuteczna redukcja drapieżników oraz same postulaty są zdaniem Związku wystarczające i nie są potrzebne konkretne działania.

W przesłanych uwagach przedstawiono następujące główne argumenty przeciwko objęciu wskazanych czterech gatunków ochroną:

  1. Polskie populacje lęgowe i zimujące tych gatunków stanowią niewielkie części populacji europejskich.

Nie wyjaśniono, dlaczego zdaniem PZŁ oznacza to, że można na te już tak bardzo małe i wciąż szybko kurczące się populacje polować. Czy chodzi o to, że jeśli wytępi się populacje krajowe, to gatunek może wciąż przetrwać w innych krajach? Na takie rozumowanie może wskazywać wspomniany postulat planowania działań reintrodukcyjnych (czyli przywracania wymarłych krajowych populacji w oparciu o osobniki z innych krajów).

  1. Autorzy ekspertyzy IUCN porównali dostępne dane na temat zabijania omawianych gatunków kaczek z obecną wielkością populacji, co jest zdaniem PZŁ manipulacją, gdyż należało porównywać z danymi z lat 80. i 90. XX wieku.

W chwili pisania ekspertyzy jedyne publicznie dostępne dane na temat skali zabijania omawianych gatunków kaczek pochodziły z lat 2005 i 2006. Z tego okresu brak szacunków liczebności populacji krajowych. Wskazano, że poziom pozyskania łowieckiego z lat 2005 i 2006 odpowiada znaczącej części (nawet po kilkadziesiąt procent) współczesnych (dane pochodzą w lat 2011–2017) krajowych populacji tych gatunków. Ma więc istotny udział w spadku ich liczebności. Zdaniem PZŁ prawidłowe jest jedynie porównywanie danych z lat 2005, 2006 z szacowanymi liczebnościami populacji z lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Nie wyjaśniono w żaden sposób, dlaczego przy porównaniu większa różnica w czasie ma być lepsza od mniejszej różnicy (ekspertyza IUCN podawała wszystkie dane, a więc umożliwiała oba porównania). Wyliczono w ten sposób, że pozyskanie łowieckie stanowi kilka procent populacji i bez wyjaśnienia zawyrokowano, że nie ma znaczenia. Tymczasem nawet tak wyliczona skala zabijania jest porównywalna z obserwowanym corocznym spadkiem populacji.

Jednocześnie w uwagach PZŁ wspomniano, że Związek dysponuje także danymi na temat pozyskania omawianych gatunków z roku 2015. PKK IUCN zwrócił się więc o ich udostępnienie ze Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu i otrzymał je, wraz z danymi z roku 2018. Okazało się, że Związek dysponował szacowanymi, aktualniejszymi danymi, tylko ich nie ujawniał. Nic dziwnego – wskazują one jednoznacznie, że pozyskanie łowieckie jest proporcjonalnie do liczebności tych gatunków nadal bardzo wysokie i wynosi nie kilka, jak podano w uwagach PZŁ, ale kilkadziesiąt, a nawet ponad 100% szacowanych liczebności krajowych populacji tych gatunków. Parafrazując stwierdzenie zawarte w uwagach PZŁ: „Takie przedstawienie wyników można odebrać jako manipulację, mającą na celu wprowadzenie w błąd mniej zorientowanych odbiorców tego dokumentu i zmierzającą do minimalizacji presji łowieckiej na populacje i jej wpływu na spadek liczebności”.

  1. Specjaliści z PZŁ stwierdzili, że cyranki nie mogą być mylone z cyraneczkami, bo te pierwsze definitywnie odlatują z Polski do początku września, a więc wkrótce po rozpoczęciu sezonu polowań.

Mylenie tych gatunków przez myśliwych i zabijanie chronionych cyranek jest jednym z argumentów za zaprzestaniem polowań na cyraneczki. Trudno zawyrokować, czy odpowiedź PZŁ na ten argument jest jedynie wynikiem braku wiedzy czy kolejną próbą manipulacji. Specjaliści Związku nie powołali się na źródło, z którego zaczerpnęli błędną informację o dacie odlotu cyranek z Polski. Zarówno literatura przedmiotu, jak i obserwacje w publicznie dostępnych bazach danych wskazują, że kaczki spotyka się w Polsce przynajmniej do października, a więc przez co najmniej połowę sezonu polowań na cyraneczki.

  1. Ponad połowa czernic zimuje na morzu, gdzie nie wolno polować.

Nie wyjaśniono, jakie to ma znaczenie. Nie zmniejsza to wszak pozyskania, ale oznacza, że dotyczy ono wyłącznie tej części populacji, która zimuje na śródlądziu i zapewne jest w niej większy udział ptaków z krajowej populacji lęgowej.

  1. W kilku miejscach zaznaczano, że omawianych gatunków dotyczą także inne zagrożenia, a łowiectwo nie jest z nich najważniejsze.

W uchwale PKK IUCN i ekspertyzie także tak napisano. Wszyscy są więc co do tego zgodni. Tylko że PKK IUCN uważa, że fakt, iż polowania są tylko jednym z zagrożeń i nie decydują samodzielnie, lecz „tylko” przyczyniają się do spadku liczebności, nie oznacza, że zagrożenie to należy akceptować i ignorować. Należy je zlikwidować. Nie oznacza to, że nie należy starać się także ograniczać innych zagrożeń.

  1. Wreszcie PZŁ zaznacza, że we wcześniejszych publikacjach nie wskazywano polowań jako istotnego zagrożenia dla omawianych gatunków ptaków w Polsce.

Zasadniczo jest to prawda, ale wraz opublikowaniem ekspertyzy PKK IUCN uległo to zmianie. Brak wcześniejszej oceny znaczenia pozyskania łowieckiego omawianych gatunków kaczek wynikał z tego, że po prostu brakowało danych niezbędnych do takich analiz. PZŁ raportował tylko łączną liczbę wszystkich zastrzelonych „dzikich kaczek”. Dopiero w 2018 Kruszewiec i Czujkowska opublikowali pierwsze zdobyte dane na temat pozyskania poszczególnych gatunków w latach 2005 i 2006, co umożliwiło porównania skali tego pozyskania ze stanem populacji.

Warto odnotować, że całość argumentacji i sprzeciwu PZŁ odnosi się tylko do postulatu objęcia czterech gatunków ochroną. Pozostałe postulaty PKK IUCN nie spotkały się ze sprzeciwem czy krytyką.

Trudno nie zauważyć sprzeczności między twierdzeniem, że myśliwi dostrzegają spadek liczebności czterech gatunków, którymi gospodarują i postulują wstrzymanie polowań na co najmniej dwa z nich, ze sprzeciwem wobec podobnego postulatu wysuniętego przez PKK IUCN. Podobnie – analizując dostępne dane na temat trendu i stanu krajowych populacji omawianych gatunków i poziomu ich pozyskania łowieckiego w Polsce trudno bronić tezy, że łowiectwo nie jest jednym z istotnych czynników przyczyniających się do spadku ich liczebności. Oznacza to, że argumenty i dane przekazane przez PZŁ – choć werbalnie sprzeciwiają się przesłaniu z uchwały PKK IUCN, w rzeczywistości stanowią mocne poparcie wysuwanych przez Komitet postulatów.

Sezon łowiecki na kaczki i łyski zaczyna się już za tydzień! Zostało bardzo niewiele czasu do podjęcia właściwych decyzji.

Więcej informacji w komentarzu do uwag PZŁ.

Cztery gatunki ptaków łownych zagrożone

Niegdyś pospolite w Polsce łyski, czernice, cyraneczki i głowienki obecnie w zastraszającym tempie znikają z polskich jezior i innych wód. Mimo to nadal się na nie poluje. Polski Komitet Krajowy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) zaapelował o wykreślenie ich z listy gatunków łownych i objęcie ścisłą ochroną. Przedstawił także listę zmian w prawie łowieckim, które należy pilnie wprowadzić, by zapobiec zanikowi tych i innych gatunków ptaków wodnych. Apel poparty jest szczegółową ekspertyzą.

Od kilkunastu lat środowisko przyrodników jest zaniepokojone stanem wyżej wymienionych gatunków. Choć polowania na te ptaki stanowią niewielki margines pozyskania łowieckiego, mają istotne znaczenie dla ich przetrwania przy obecnej liczebności populacji w Polsce. W ostatnich latach np. liczba zabijanych w ramach polowań łysek odpowiadana ponad połowie szacowanego rocznego spadku ich liczebności w naszym kraju.

Po dokładnym przeanalizowaniu dostępnych wyników badań monitoringowych oraz przyczyn obecnego stanu rzeczy, Polski Komitet Krajowy IUCN zwrócił się do Ministra Środowiska z wnioskiem o pilne wykreślenie łyski, czernicy, cyraneczki i głowienki z listy gatunków łownych i objęcie ich ścisłą ochroną gatunkową.

– Trwa wielkie wymieranie gatunków spowodowane nieodpowiedzialną, zaborczą gospodarką człowieka. Nie można pozwalać, by dodatkowo przyczyniała się do niego działalność, która z założenia ma służyć ochronie i zrównoważonemu użytkowaniu zasobów przyrodniczych. Kontunuowanie polowań na gatunki, których liczebność gwałtownie się kurczy, w tym narażone na wyginięcie w skali globalnej, jak głowienka, jest nieetyczne i nieracjonalne – mówi dr Andrzej Kepel, przewodniczący Komitetu. – Mamy więc nadzieję, że postulaty przyrodników spotkają się ze zrozumieniem i poparciem także w środowisku myśliwych.

Komitet proponuje także modyfikację przepisów i praktyki łowieckiej, by zapobiec działaniom negatywnie wpływającym na ptaki i ogólnie środowisko przyrodnicze. Postuluje:

  • zmianę terminów polowań na ptaki wodne, by nie zaczynały się w okresie, gdy te wodzą jeszcze pisklęta,
  • wyłączenie polowań na ptaki wodne po zmroku, gdy nie można rozróżnić kaczek i gęsi z gatunków łownych od chronionych;
  • wprowadzenie zakazu używania do polowań śrutu ze szkodliwego ołowiu, zwłaszcza w odległości 500 metrów od zbiorników i większych cieków wodnych (postulat ten wynika także z rezolucji międzynarodowej Konwencji o ochronie wędrownych gatunków dzikich zwierząt, której Polska jest stroną);
  • wprowadzenie obowiązku opierania planów łowieckich dotyczących migrujących ptaków wodnych o wyniki monitoringu ich populacji oraz dokładnego raportowania przez myśliwych, jakie gatunki ptaków wodnych upolowali (z podaniem terminów i gatunków);
  • skuteczniejsze ograniczanie liczebności obcych gatunków inwazyjnych wpisanych na listę gatunków łownych.

Uchwała PKK IUCN w tej sprawie oraz ekspertyza, która stanowiła jej podstawę, zostały właśnie wydane drukiem. Wersja elektroniczna opracowania jest dostępna pod tym linkiem.